AGO i Wisła Kraków jako pierwsze odpadły z turnieju w Budapeszcie.
fot. Maciej Kołek / ishootesports.com |
Długo odliczaliśmy dni do tego turnieju. Po przerwie LAN-owej - spowodowanej koronawirusem - była to pierwsza nadzieja na poprawę sytuacji polskich drużyn na arenie międzynarodowej. Niestety, skończyła się zdecydowanie za szybko.
To miał być ten turniej. V4 zawsze było dla Polaków łaskawe i wracając z Budapesztu nikt nie czuł się przegrany. Dwukrotnie drugie miejsce zajmowała ekipa Virtus.pro, która w ubiegłych latach mierzyła się z zespołami takimi jak MOUZ, MIBR czy NIP. Wisła Kraków i AGO startowały w play-inach w roli faworytów... przynajmniej tak się wydawało.
Ledwo skończył się pierwszy dzień na turnieju, a już trzeba wracać do domu. Nie była to nawet faza zasadnicza - oba polskie składy odpadły w przedbiegach do głównego turnieju. Ponownie rzeczywistość zweryfikowała aktualny stan polskiego esportu, który na tle reszty Europy wygląda bardzo blado.
AGO przegrało swój pierwszy mecz na Nuke'u z drużyną eSuba, który po dogrywce skończył się wynikiem 16:19. To zmusiło ekipę "miNirox'a" do przystąpienia w pojedynku BO3 przeciwko Sinners. Czesi okazali się być o poziom wyżej i pewnie - wynikiem 2:0 - pokonali AGO, eliminując ich tym samym z całego turnieju.
Niemal identyczną drogę przeszła Wisła Kraków. Mecz otwierający nie poszedł po ich myśli i przegrali Ancient 10:16. W starciu eliminacyjnym podejmowali Fiend, a więc zespół z drugiej dziesiątki rankingu HLTV. Sam mecz okazał się być bardziej wyrównany niż pojedynek AGO, jednak finalnie gracze z Bułgarii wyszli na nim zdecydowanie lepiej, wygrywając 2:1.
Polecane: Ile warte są ekwipunki graczy CS:GO? Średnia wartość zaskakuje